• Tomasz Kamiński, autor |

Doskonale zdajemy sobie sprawę, że każdy przedsiębiorca dwoi się i troi, aby zadbać o kondycję swojego biznesu w najlepszy możliwy sposób. Niemniej, nawet najlepszym zdarzają się pomyłki czy drobne przeoczenia, które w przeważającej większości przypadków pozostają bez wpływu na funkcjonowanie przedsiębiorstwa.

Sytuacja zmienia się w toku procesu sprzedaży biznesu, kiedy to jego kondycji uważnie przygląda się potencjalny inwestor. Musimy pamiętać, że w toku badania due diligence (szczegółowe informacje na temat tego na czym polega badanie due diligence znajdziecie Państwo w artykule „Sprzedaż firmy – od czego zacząć”), inwestor będzie chciał znaleźć jak najwięcej takich niedociągnięć. Dlaczego? Z tej prostej przyczyny, że każde takie niedociągnięcie może stanowić argument uzasadniający obniżenie ceny.  

W takich sytuacjach niezbędna może okazać się pomoc doradcy transakcyjnego, który będzie w stanie ocenić wagę każdego „znaleziska”, zaproponować ewentualne działania naprawcze, a także kompleksowo i merytorycznie odnieść się do argumentów inwestora.
Jeżeli jednak pomimo podjętych działań naprawczych nie uda się wyeliminować czynników zakwalifikowanych przez inwestora jako istotne ryzyka, inwestor najprawdopodobniej będzie dążył do redukcji swojej ekspozycji na te ryzyka poprzez redukcję ceny.
Zdarza się także, że w transakcjach sprzedaży przedsiębiorstw wypłata części ceny jest uzależniona od spełnienia się innych warunków np. osiągnięcia przez spółkę wyników finansowych na określonym poziomie lub potwierdzenia zaprezentowanych sprawozdań finansowych przez niezależnego audytora.

Może zatem dojść do sytuacji, w której w dniu podpisania umowy sprzedaży przedsiębiorstwa możemy liczyć na otrzymanie jedynie części ceny, a na resztę przyjdzie sprzedającemu jeszcze poczekać, od kilku tygodni lub miesięcy do nawet kilku lat.
Pozostawienie pozostałej części ceny w dyspozycji inwestora, jest jednak rozwiązaniem mało komfortowym z punktu widzenia sprzedającego. Staje się on bowiem zależny od decyzji inwestora, ale przede wszystkim od jego kondycji finansowej, która może przecież zmieniać się istotne z upływem czasu. Nie powinniśmy zapominać, że ewentualne procesy sądowe i egzekucja zapłaty pozostałej części ceny może być czasochłonna i bardzo kosztowna. Ponadto, w razie niewypłacalności inwestora, jakiekolwiek działania egzekucyjne będą skazane na porażkę.

W takiej sytuacji pomocne może okazać się skorzystanie z rachunku powierniczego (Escrow Agreement). Czym jest rachunek Escrow?

Jest to szczególny rodzaj rachunku bankowego, używany m.in. do dokonywania rozliczeń pieniężnych pomiędzy stronami transakcji. W celu otwarcia takiego rachunku niezbędne jest zawarcie umowy pomiędzy bankiem i posiadaczem rachunku, a w praktyce także wpłacającym środki. Umowa ta precyzuje na jakich zasadach, komu i w jakim czasie mogą być wypłacone środki zgromadzone na rachunku. Bank jest zatem swego rodzaju strażnikiem, który czuwa nad powierzonymi środkami i decyduje – w oparciu o uzgodnione przez strony zapisy umowne i przedstawiane przez strony dokumenty – czy doszło do spełnienia przesłanek warunkujących wypłatę środków.


Co istotne, zgodnie z Prawem Bankowym środki zgromadzone na rachunku powierniczym są wolne od egzekucji, jak również podlegają wyłączeniu z masy upadłości (w przypadku ogłoszenia upadłości posiadacza rachunku).

Wykorzystanie rachunku powierniczego może okazać się dobrym kompromisem dla stron transakcji pragnących zabezpieczyć swoje – często rozbieżne interesy. W praktyce kompromis ten polega na tym ,iż inwestor już zapłacił pieniądze, ale sprzedający jeszcze ich nie dostał. Choć takie rozwiązanie nie jest idealne z punktu widzenia sprzedającego, to rachunek Escrow jest zdecydowanie korzystniejszą alternatywą, w porównaniu do bezwarunkowego obniżenia ceny przez inwestora.